Cała wieś Patch jak zawsze tętniła życiem. Szamani przechadzali się ulicami trenowali i robili różne inne rzeczy. Nagle po całej mieścince rozległ się huk. Pewną osobe dopiero to obudziło.
-Yoh! Zdecydowanie za twardo śpisz!- krzyknął na budzącego się przyjaciela niebieskowłosy szaman.
-Zaraz ... co się stało?-spytał zdezorientowany chłopak z pomarańczowymi słuchawkami.
-Koteczku! Albo sam wstaniesz albo ja dopilnuje żebyś szybko wstał!-zagroziła blond Itako; za nią pojawiły się dwa wielkie duchy shikigami
Chłopakowi nie trzeba było więcej powtarzać. Zerwał się na równe nogi i stanął na baczność obawiając się kary. Blondynka stanęła naprzeciwko niego i zmierzyła go surowym spojrzeniem. Przerażony szaman zacisnął oczy .
-Dobra... Idziemy! Coś się stało w siedzibie Rady.
Cała gromadka wybiegła z domu. Już widzieli tumany dymu unoszące się w powietrzu. Pędzili ulicami. Gdy dobiegli na miejsce zobaczyli że cały budynek płonie. Nie wiedzieli co się stało. To na pewno nie wypadek w kuchni. Płomienie osiągały wysokość pięciu metrów. Chyba jeszcze nie widzieli takiego pożaru...nigdy. Ktoś musiał chcieć z jakiegoś powodu spalić budynek rady (najlepiej z członkami Wielkiej Rady). Piromana znali niestety tylko jednego. Po chwili zorientowali się że sędziowie są cali. Stali i z uwagą przyglądali się wejściu.
-Sliva! Co tu się stało?- zapytał Yoh
Wyżej wspomniany nic się nie odezwał. Był tak skupiony że nawet nie zauważył iż podeszła do niego grupka jego ulubionych szamanów. Wtedy z budynku wyleciał biały orzeł. Przysiadł Silvie na ramieniu i ciężko łapał powietrze (duchy oddychają?!)
-Proszę... Powiedz że nie...-spojrzał błagalnym wzrokiem na swojego stróża.
-Niestety. Dotarł do wrót. Zniszczenie ich to dla niego nie problem. - oznajmił z żalem orzeł.
- Nie! On nie może tego zrobić- Podniósł głos Silva
Zaniepokojeni szamani spojrzeli znowu na płonącą siedzibę Rady.