poniedziałek, 9 listopada 2015

21. Tuż przed trzecią rundą

Hejo! Wiem że znowu nie wyrobiłam się tak się tak jak obiecywałam, ale wychodzi na to że kolejne rozdziały zacznę wstawiać jak będę miała czas, siłę i wenę. Nie chce pisać pod presją że mam to napisać na konkretny termin, bo nie potrafię nic napisać zmuszając się. A więc bez przeciągania zapraszam na rozdział!



Yami wolnym krokiem przemierzała ulice Dobie. Wioska jak zawsze tętniła życiem o czym nie zapominała demonica. By nie wzbudzać zainteresowania miała nasunięty na głowę kaptur. Wzrok przez większość czasu miała utkwiony w  niebie na którym widniał delikatny zarys księżyca. Cieszyła się z tego jak rozegrała ostatnią walkę z ojcem. Teraz gdy swoją demonią stronę zepchnęła na samo dno duszy, czuła się jakby lżejsza i pełna energii. Na chwilę spuściła wzrok, by przyjrzeć się przechodniom. Ludzie, czy szamani, teraz nie różnili się od siebie. Zarówno jedni jak i drudzy pędzili przed siebie za marzeniami i nie raz za złudnymi nadziejami. Demonica co jakiś czas przysłuchiwała się co ciekawszym myślom. No dopóki nie nadepnęła ma łapę Hati'emu. Wilk warknął na swoją panią wyrywając ją z transu.
-Gomen- zaśmiała się dziewczyna spoglądając przepraszająco na zwierzaka.
Futrzak tylko zadarł dumnie głowę do góry i kontynuował spacer skocznym krokiem. Wężooka obdarzyła ciepłym spojrzeniem swojego towarzysza, gdy uświadomiła sobie jak ten wyrósł. Zanim wyjechała był dużo mniejszy, a teraz wyglądał już prawie jak dorosły osobnik. Dotarło też do niej jak długo trwa już turniej. Zanim znowu się zamyśliła dostrzegła Hana-gumi. Przyśpieszyła kroku i po chwili dotarła do trójki.
-Cześć wam!- Ściągnęła kaptur, przyciągając kilka ciekawskich spojrzeń.
Czarownice mruknęły niemrawe "hej" nie odrywając wzroku od wystawy sklepowej. Yami nachyliła się nad witryną i nie dostrzegła tam nic interesującego, poza kosmicznymi cenami. Zwróciła się jeszcze raz do drużyny kwiatu.
-Długo tu stoicie?-Próbowała odwrócić ich uwagę od pary butów.
-Od jakiś kilku minut- powiedziała Mari.
Gdy wszystkie trzy skupiły na wężookiej swoją uwagę, ta obdarzyła je uśmiechem.
-A ty nie trenujesz?- zapytała podejrzliwie Kanna.
-Akurat mam wolne- zaśmiała się nonszalancko Yami.
-Jeśli zawiedziesz mistrza Hao! Policzymy się z tobą!- zawołała Mati.
Czarnowłosa mruknęła ciche "Tiaaaa", po czym razem z koleżankami ruszyła w drogę powrotną do obozu.

Yoh kończył powoli swój przydział pompek.
-Jeszcze dwadzieścia...- sapnął.
Gdy została ogłoszona kolejna runda Anna zaczęła przechodzić samą siebie. Prawie cały wolny czas szatyn i jego drużna spędzali na treningach. Słuchawkowy zrezygnował z używania talizmanu, po tym jak Anna zaczęła im towarzyszyć. Oczywiście Kyoyama nie zamierzała się przemęczać i nadzorowała chłopaków siedząc na ramieniu shikigami. Asakura wiedział że nieźle by mu się dostało gdyby jego narzeczona dowiedziała się o tym małym treningowym oszustwie. Szatyn westchnął podnosząc się na nogi i rozejrzał się po okolicy. Trenowali na małej polance (litościwa Anna zrezygnowała z ćwiczeń na rozgrzanej pustyni). Ryu i Faust jeszcze robili pompki, a ich trenerka siedziała na kocu pod drzewem i czytała jakieś pisemko, popijając zimny napój. Chłopak ruszył w jej stronę skupiony na butelkach wody leżących nieopodal blondynki. Gdy był już dość blisko dziewczyna rzuciła mu jedną.
-Skończyłeś ćwiczenia?- zapytała, gdy słuchawkowy zaspokoił pragnienie.
Czarnooki skiną głową i spojrzał na Anne wyczekująco. To że właśnie skończył podstawową część treningu, to nie znaczy że miał już wolne. Zwykle Itako dodawała im jeszcze kilka kółek wokół Dobie, albo godzinę krzesełka.
-Możesz już wracać do domu- mruknęła wracając do lektury czasopisma.
-Że co?-krzyknął zdziwiony szatyn.- Ale jak? Żadnych dodatkowych ćwiczeń? Nic?
-A chcesz żeby ci coś jeszcze zadała?- spytała spoglądając na niego znad gazety.
Tu chłopak zaczął tak się plątać w swoich słowach, że sam nawet nie wiedział co chciałby przekazać.
Medium z jego nie mniej roztrzepanych myśli wyczytała, tyle że niezbyt pali mu się na kolejne okrążenia, czy przysiady.
-Chcesz mieć wolne, czy nie? Jak tak to znikaj mi z oczu, bo się rozmyślę!- Anna próbowała zabrzmieć tak groźnie jak się da, ale Yoh bez problemu wyłapał tą tak usilnie skrywaną nutkę żartu.
-Dzięki Anno- powiedział i posłał jej ciepły uśmiech.
Dziewczyna schowała twarz za gazetą.
-Znikaj- zaśmiała się.
Słuchawkowemu nie trzeba było dwa razy powtarzać. Szybko znikną między drzewami i sprintem puścił się w stronę domu.