piątek, 31 lipca 2015
Nowy blog!
poniedziałek, 27 lipca 2015
18. Shikigami z talizmanu
Druga runda turnieju wciąż trwała. Większość uczestników sądziła że ona się chyba nie skończy. Nie ma co się im dziwić wkońcu trwała już trzeci miesiąc. Jednak tylko nieliczni wiedzieli że tak naprawdę już niedługo się rozpocznie się następny etap. I to w dość nieoczekiwany sposób.
"Nie ma?", pomyślała Yami wyglądając ostrożnie z namiotu. Już miała wyjść, ale wtedy coś powaliło ją na ziemie.
-Hati!-krzyknęła jak wilczek zaczął lizać ją po twarzy.- Nie jesteś już taki mały!
Zwierzak miał już ponad trzy miesiące i był już całkiem spory.
-Gdzie się wybierałaś?- zapytał Yoh wstając od ogniska.
Podszedł do niej i pomógł jej wstać. Demonica jęknęła coś niewyraźnego. Za każdym razem gdy próbowała dać dyla z namiotu łapał ją Hati.
-To nie fair! Jestem zdrowa, ale zaraz nie będę, bo się duszę w tym namiocie!- zaczęła bełkotać.
Hao dołączył do brata i obaj wywrócili oczami. Wkońcu jednak zdecydowali że pójdą na spacer w trójkę, albo raczej w czwórkę. Wilczek nie zamierzał opuszczać swojej pani. Rozłorzyli się beztrosko na trawie. Rozmawiali na różne tematy, sprzeczali się jak rodzeństwo. Takie chwile były ich ulubionymi, bo czuli że kogoś mają.
-Yoh...
-Tak?
-Zbliża się pierwsza-mruknęła Yami patrząc na zegarek.- zaraz talizman się spali.
Młodszy Asakura sięgnął z ciekawości do kieszeni i wyciągnął już rzeczywiście ledwo trzymaący się talizman. Zerwał się z miejsca jak oparzony. Krzyknął "cześć" i pobiegł w stronę domu. Dwójka która wciąż leżała na ziemi wybuchła śmiechem. Yoh bywał prawdziwym roztrzepańcem i to nie była pierwsza taka sytuacja.
-Dobry miałam pomysł, nie?*
-No to muszę ci przyzać.
Jaakuna poklepała Hati'ego który szturnął ją siadając obok. Wtedy zawiał ciepły wiatr, który rozwiał jej włosy. Pachniał latem. Yami zamruczała i położyła głowę na trawie. Czuła się jakby była w niebie.
-Pamiętasz jakie było moje marzenie w dzieciństwie?-zapytała cicho.
Hao przyjrzał jej się uważnie, po czym uśmiechnął się delikatnie.
-Hai, by usiąść na chmurze.
-Dalej o tym marzę.
Anna siedziała na ganku i oczekiwała chłopaków. Wszystkich wysłała na trening i powinni się zjawić w ciągo piętnastu minut. Jeśli nie, będzie czekać ich kara. Wtedy zza rogu wybiegła cała gromada. Horo ledwo powłuczył nogami, Ryu rył wryzurą po ziemi, Choco już biegł slalomem, Morty i Faust operali się o siebie nawzajem. Jedynie Ren udawał że się trzyma, ale było widać że ma się tak jak reszta. Gdy byli dość blisko padi na schody i nie mieli siły nawet jęczeć.
"Może trochę za dużo im zadałam?" przemknęło Annie przez głowę, ale szybko odrzuciła tę myśl. Wtedy z domu wyszła Tamara z butelkami zimnej wody. Już miała je rozdać, ale Kyoyama zagrodziła jej drogę.
-Gdzie Yoh-warknęła.
Nie było go z resztą skazańców. Jak na zawołanie wybieł on jednak zza jednego z budynków i wolnym truchtem dotarł do domu. Nie było po nim widać najmniejszego zmęczenia, a on sam uśmiechał się od ucha do ucha.
-Gdzie byłeś?
Chłopak uśmiechnął się tylko tajemniczo. Chwycił butelkę wody i mijając narzeczoną szepnął jej do ucha.
-Zaufaj mi.
*Nie wiedziałam jak to umieścić w tekście, więc postanowiłam to napisać tak. Yami ma na myśli pewne zaklęcie przywołujące shikigami. Przybiera on kształt w tym wypadku Yoh i czasem zastępuje go na treningu. Dzięki temu może on spędzać czas z Hao i Yami.
sobota, 18 lipca 2015
17. Powrót i przebudzenie
Hejka! Nie spodziewałam się że na wycieczce będę miała tyle weny. Oto kolejny rozdział. Mam nadzieję że rozdział się spodoba. Nie wiem co mam jeszcze napisać więc zapraszam do czytania!
Czarnoocy bliźniacy stali na wydmie i zamglonymi spojrzeniami lustrowali horyzont. Ich głowy były wypełnione wieloma myślami, a serca uczuciami. Niepewność i strach walczyły z miłością, przyjaźnią i tlącą się iskierką nadziei. Musieli stawić czoła sytuacją z którym wcześniej nie mieli do czynienia. Musieli dać radę. Razem.
-Nie wiemy kiedy wróci. Czy wogóle żyje-powiedział wkońcu starszy
-Nie mów tak nawet! Poczekam z tobą.-młodszy otrząsnął się lekko z zamyślenia.
-Nie-odparł stanowczo starszy.- Wróć do przyjaciół. Jeśli oni zaczną coś podejrzewać będzie źle; pamiętasz co się stało gdy ona się ujawniła.
Yoh niestety musiał przyznać rację. Od od wyjazdu demonicy i tamtej rozmowie bardzo się do siebie zbliżyli. Niechętnie postanowił wrócić. Jeszcze raz objął brata ramieniem. Hao strzelił palcami, a jego sobowtór zniknął w płomieniach.
Yoh wszedł do domu i od razu przykuł uwagę przyjaciół. Ryu wyjżał z kuchni i uśmiechnął się do niego radośnie.
-Mistrz Yoh wrócił!- oznajmił.
Do przedpokoju weszła Anna i zlustrowała narzeczonego surowym spojrzeniem.
-Gdzie byłeś?
Asakura przyjżał się jej.
-Na spacerze- rzucił wbiegając po schodach.
Kyoyama odprowadziła go zdziwionym spojrzeniem. Po chwili namysłu ruszyła za nim. Gdy weszła do pokoju, który zajmował Asakura zastała go siedzącego na posłaniu z twarzą ukrytą w dłoniach. Anna westchnęła ciężko i dosiadła się.
-Yoh...- zaczęła.
Chłopak tylko westchnął.
-Wiem że jest ci ciężko- szepnęła.
"Gdybyś tylko wiedziała jak bardzo." Asakura przytulił jednak narzeczoną. Dziewczyna odwzajemniła gest. Trwali tak kilka minut, a potem lekko się od siebie odsunęli.
-Kocham cię Anno...
Kyoyama szepnęła ciche "ja ciebie też".
Biały, świetlisty ptak przymierzał pustynię w poszukiwaniu celu wyznaczonego przez jego szamana. Gdy zobaczył leżącą bez ruchu na piasku osobę zapikował w dół.
Hao zerwał się z miejsca przy ognisku. Jego uczniowie spojrzeli na niego zdziwieni. Asakura wpatrywał się uporczywie w horyzont, jakby czegoś oczekując. I rzeczywiście, po chwili wszyscy dostrzegli wielkiego ptaka zmierzającego w ich stronę. Długowłosy pobiegł w jego stronę i złapał dziewczynę którą ptak wypuścił w jego ręce. Nie czekają na reakcję ze strony popleczników ruszył do pustego namiotu.
-I co z nią?
-Nic nowego. Ciągle śpi...
Do nieprzytomnej dziewczyny zaczęły docierać dźwięki, a także czucie. Słyszała bardzo znajome głosy, jednak nie wiedziała do kogo należą. Po dłuższej walce z samą sobą udało jej się otworzyć oczy. Na początku obraz był jasny i nie wyraźny. Po dłuższej chwili jednak zaczął nabierać kolorów i kształtów.
-Witamy wśród żywych.-Usłyszała ciepły głos.
Rozejrzała się po namiocie w którym się znajdowała. Przez płucienne ścianki przebijały się ciepłe promienie słońca. Jej umysł ciągle był zamglony i nie wyłapywał wszystkiego. Wtedy przeniosła spojrzenie na dwie identyczne postacie klękające przy jej posłaniu. Dwóch identycznych chłopaków przyglądało jej się z radością w oczach.
-Hej, pamiętasz nas jeszcze?- zapytał ten z pomarańczowymi słuchawkami.
Słysząc to uśmiechnęła się lekko.
-Jak bym mogła zapomnieć- szepnęła zachrypnętym głosem.
Spróbowała się podnieść, ale z powodu braku sił opadła na poduszki.
-Musisz odpoczywać- powiedział Hao próbując ją przytrzymać.
-Zamknij się- warknęła.
Bracia popatrzyli na nią zdziwieni. Yami znowu zaczęła się podnosić. Gdy już siedziała sięgnęła i objęła bliźniaków. Ci oczywiście nie czekając długo odwzajemnili gest.
-Tęskniłam.
Wtedy Asakurowie poczuli rosnący ciężar. Nierówny ze zmęczenia oddech demonicy uspokajał się, a na twarzy został delikatny uśmiech. Hao położył ją z powrotem na posłanie. Wymienili się z Yoh uśmiechami, po czym opuścili namiot.
-Teraz wszystko się ułoży-powiedział z uśmiechem Hao.
Yoh kiwnął głową na zgodę. Obaj spojrzeli w niebo na zaćmienie księżyca.
poniedziałek, 13 lipca 2015
16. Córeczka tatusia
Hejka! To znowu ja! Mam dzisiaj rozdział bardzo krótki, ale nie chciałam już go rozwijać by nic się nie pomieszało. Jest on też w całości napisany na telefonie, podczas wycieczki. Miłego czytania!
Poranny chłód był miłym wyrchnieniem, zwłaszcza z perspektywą gorącego dnia. Yami nie zwracała uwagi na coraz bardziej przeszkadzające w wędrówce zmęczenie. Szła już dobre kilka godzin przez piaski nagrzewającej się pustyni. Musiała dostać się w odpowiednie miejsce we właściwym czasie. Problemem było jednak to że nie wiedziała gdzie ani kiedy ma się znaleźć. Postanowiła jednak zdać się na intuicję i brnąć dalej przed siebie. Ojciec na pewno się już jej spodziewał.
-Jeszcze trochę...- szepnęła do siebie.
"Ciekawe co robią Tamamo i bliźniacy. Mam nadzieję że Hao da sobie radę z Hati'm. Biedaczek będzie tęsknił; żeby tylko nie przestał jeść." Zamyślona demonica kroczyła rzwawo przed siebie. Nagle jednak przeszedł ją zimny dreszcz.
-To tutaj!- krzyknęła entuzjastycznie.
Przebiegła jeszcze kawałek i ustawiła się na szczycie wydmy. Złożyła ręce jak do modlitwy , a między palce chwyciła talizman. Zaczęła wypowiadać słowa w nieznanym już języku. Wokół niej zawirowało powietrze i odsłoniło okrągłą, kmienną, rzeźbioną płytę na której stała. Jaakuna spostrzegła że dzień i noc zmieniają się w zastraszającym tempie.
-Wpuść mnie wreszcie!- krzyknęła gdy księżyc pojawił się na niebie po raz trzeci. Wtedy z jej oczu blysło światło, a ona sama zniknęła. Został jedynie spalony już talizman.
Obudziła się w zawieszona w nocnej przestrzeni. Rozejrzała się, ale jedyne co widziała to gwiazdy. Nagle dostrzegła białego lwa wyłaniającego się z ciemności. Wyróżniał się także gigantycznymi skrzydłami, podobnymi do tych nietoperzy.
-A więc przybyłaś...
Potężny i głęboki głos przerwał napiętą ciszę. Yami zmierzyła ojca ostrym spojrzeniem.
-Nie udawaj zaskoczonego. Wiem że się mnie spodziewałeś.
-Oczywiście że przewidziałem twoje nadejście. To było pewne że kiedyś zrozumiesz i odwrócisz się od tych podrzędnych szamanów, by do mnie dołączyć.
Yami roześmiała się w głos. Nie mogła uwierzyć że jej ojciec naprawdę tak myśli. Jednak bardziej niepokoił ją fakt że może on mieć dość sztuczek w rękawie by ją przechytrzyć.
-Powiedzmy że nie przyszłam po to czego oczekujesz. Chce negocjować.
Wtedy rozległ się gromki śmiech.
-W takim razie negocjuj z nią. Twoją przyszłością.
Yami odwróciła się przerażona. Za nią stała wielka biała tygrysica, której niebieskie oczy połyskiwały niczym dwa szafiry. Zanim jednak dziewczyna się z orientowała kocica ruszyła na nią, a po chwili dołączył się także jej ojciec. Przygotowała się do walki.
-Yami!- krzyknął długowłosy chłopak zrywając się na równe nogi.
-Co się stało?- zapytał jego brat i leniwie podniósł się z trawy.
Mały szczeniak który leżał obok nich zaczął szczekać na starszego z bliźniaków. Ten jednak nie przejmując się tym zakrecił ręką nad głową. Wokół jego dłoni zebrało się światło, które przybrało kształt ptaka.
-Znajdź ją!
Ptaszysko zerwało się do lotu i zniknęło za chmurami
-Oby nie było za późno...
piątek, 10 lipca 2015
15. "Nawet wojna atomowa jej teraz nie obudzi"
Piękna tarcza księżyca górowała nad uśpionym światem. Gwiazdy wesoło migały, jakby pozdrawiając się na wzajem. Delikatny wietrzyk rozwiewał przytrzymywane przez słuchawki włosy szatyna. Yoh już od dłuższego czasu przemierzał las w poszukiwani tamtej polany. Już miał się poddać, gdy po przejściu kilku kroków znalazł odpwiednie miejsce. Usiadł na trawie i spojrzał w niebo. Wtedy usłyszał coś w krzakach, ale było tak ciemno że nic nie widział. Po chwili jedna w cieniu dostrzegł parę czerwonych oczu. Yami podeszła do niego i usadowiła się obok.
-Czemu chciałaś się spotkać?-zapytał Asakura.
-Czułam że będziesz chciał pogadać- wyjaśniła z delikatnym uśmiechem.
Chłopak westchnął ciężko, bo była to prawda.
-Czemu udawałś Yuki?
Jaakuna udawała że się zamyśla, ale tak naprawdę chciała odwlec trochę odpowiedź. Wkońcu jednak darowała sobie takie gierki i przeszła do sedna.
-A czy twoi przyjaciele polubili by mnie gdybym nie udawała kogoś innego?- syknęła cicho.
Yoh spojrzał na nią zdziwiony i lekko przekręcił głowę.
-Ja chciała mieć trochę normalnych znajomych, a wy wydawaliście się tacy mili i otwarci.
Teraz szatyn zrozumiał dokładnie to nad czym tyle ostatnio się zastanawiał. Yami nie była potworem żądnym śmierci ludzi, czy kogoś innego. Chciała mieć przyjaciół, jak każdy. Chłopak objął ją ramieniem i potrząsnłą pokrzepiająco. Yami się nie opierała, a nawet wtuliła lekko w niego. Mruknęła tylko ciche "dzięki braciszku", na co dostała równie cichą odpowiedź "nie ma za co siostrzyczko".
Asakura nie wiedział czemu nagle wężooka stała mu się tak bliska, ale nie przeszkadzało mu to.
-Jutro wyjeżdżam- zakomunikowała nagle.
Chłopak spojrzał na nią zdziwiony.
-Jak to? Kiedy?- wyprostował się.
-Jutro, bo dzisiaj jest już pierwsza- powiedziała spoglądając na zegarek.
-Gdzie jedziesz?
Yami jęknęła cicho.
-Załatwić coś z tatą...
Yoh odruchowo spojrzał w górę. Że na księżyc? Jak ona chce gadać z ciałem niebieskim? Postanowił nie pytać, tylko zaakceptować.
Nagle demonica ziewnęła szroko i wystała. Była bardzo zmęczona i marzyła tylko o miękkim łóżku. Asakura zrozumiał o co chodzi, wkońcu widział ją na arenie. Pomachał jej tylko na porzegnanie i sam zaczął się zbierać. Zanim jeszcze jednak zszedł z polany zdążył za nią szepnąć:
-W co ty się znowu pakujesz?
Następny dzień był wyjątkowo spokojny. Na niebie nie było ani jednej chmurki, a letni wiaterek nie pozwalał czuć przytłaczającego gorąca pustyni.
-Tak spokojnie że aż dziwnie-stwierdził Hao rozglądając się po obozie.
Spojrzał na Yami która przysypiała na jego ramieiu. Ostatnio dużo spała, a było to związane z wyprawą do której przygotowywało się i ciało i dusza.
-Nie dotrzesz do niej- powiedziała Tamamo która właśnie usadowiła się w cieniu pobliskiego drzewa.- Nawet wojna atomowa jej teraz nie obudzi.
Lisica miała rację i Hao o tym wiedział, a to dodatkowo go martwiło.
Wierzył że dziewczyna poradzi sobie ze swoją misją, ale i tak martwił się że coś jej się stanie. Zadzieranie z kimś tak potężnym jak jej ojciec , w żadnym wypadku nie byłoby mądre. Nawet król szamanów musiałby uważać. Nie pozostało mu nic oprócz czekania na rozwój wydarzeń.
-Yoh? YOH!- krzyknęła Anna na narzeczonego.
Chłopak był w trakcie wykonywania pompek, ale po którymś razie nie poniusł się z ziemi i tylko wpatrywał przed siebie. Gdy jednak usłyszał głos narzeczonej odrazu dokończył ćwicznie dwa razy szybciej niż reszta.
Ranek następnego dnia był wyjątkowo zimny i wietrzny. Wszystkich szamanów zdziwiła ta dziwna zmiena pogody. Słońce zchowało się za warstwą ciężkich szarych chmur. Brakowało tylko by rozpadał się deszcz.
Yami właśnie mocowała się z paskiem torebki, który ciągle się rozsuwał. Wkurzona dziewczyna zaczęła cicho warczeć pod nosem i nawet nie zauważyła gdy przyszedł do niej starszy Asakura. Chłopak usiadł obok niej na ławce i spojrzał na nią z dezaprobatą. Zaraz ma wyruszyć, a ona przejmuje się jakimś głupim paskiem? Hao chwycił go i jednym szybkim ruchem pociągnął i zablokował w klamrze.
-Dzięki- zawołała Yami przyglądając się torbie.
Szatyn westchnął głośno i trzepnął ją w tył głowy.
-Za co!- krzyknęła wkurzona demonica.
-Yami...- warknął cicho, ale dobitnie.
Wężooka skuliła się lekko.
-Jak możesze być tak bestroska?- zapytał z nutką żalu.- Martwię się o ciebie.
-Przepraszam, ale co ja mam zrobić? Też się stresuje, ale nie chcę płakać.
Hao spojrzał na nią z ukosa i roześmiał się w głos. Demonica posła mu zirytowane spojrzenie.
-Nic się nie zmieniłaś, siostro- wydusił wkońcu Asakura.
Jaakuna rozumiejąc już o co chodzi także się roześmiała.
Niedługo później była gotowa do drogi.
-Uważaj na siebie- jęknął Hao.
-Mówisz to już setny raz- wywróciła oczami, ale z tylko pozorną obojętnością.- Będę, nie zamartwiaj się.
Dziewczyna odwróciła się w stronę pustyni i zaczęła biec. Obok Asakury pojwiła się Tamamo i powiodła wzrokiem za swoją podopieczną.
-Nie idziesz z nią?
-Nie, z nim musi się zmierzyć sama. Nie mogę jej wiecznie niańczyć- prychnęła lisica.
Hao wiedział jednak że jej zachowanie jest spowodowane zaistniałą sytuacją. Ona także bała się o Yami.
-Zawsze byłaś surową nauczycielką- przyznał.
Wtedy oboje usłyszeli jak ktoś woła młodą Jaakunę. Ona jednak była już daleko i właśnie znikała teleportując się w tylko sobie znne miejsce.
Do dwójki dołączył Yoh, którem z trudem udało się wyminąć uczniów brata. Długowłosy spojrzał na niego wzrokiem mówiącym "co ty tu robisz?".
-Już już ruszyła?- raczej stwierdził niż zapytał.
Tamamo skinęła głową.
-Skąd wiesz że miała gdzieś wyjechać?- zapytał podejrzliwie straszy z braci.
-Powiedziała mi wczoraj, jak się spotkaliśmy. Wtedy gdy wytłumaczyła mi czemu udawała Yuki.- Yoh wypaplał trochę za dużo.
-Jaką Yuki?- Hao spojrzał znacząco na Tamamo.
Kitsune nie zamierzała się jednak tłumaczyć i zniknęła czym prędzej w płomieniach.
Długowłosy popatrzył jeszcze raz na zdyszanego po biegu Yoh. Nie wierzył sam, gdy z jego ust wydobyły się pewne słowa:
-Choć Yoh, musimy pogadać.
Młodszy z bliźniaków kiwną głową i ruszył za bratem do jego namiotu.
środa, 1 lipca 2015
14. "To, co zwiemy różą, pod inną nazwą równie by pachniało."
-Tyle chyba wystarczy- szepnęła demonica po skończonej pracy.
Zachichotała i już miała się wycofywać, gdy usłyszała krzyk swojej ofiary.
-Marcooo!- zapiszczała Jeanne ze swojej puszki.
Yami zaczęła się uciekać, gdy zobaczyła wypełzających z namiotów, zaspanych X-Laws. Uśmiechnęła się jednak szeroko, myśląc o pewnej rzeczy.
-Uśmiech!- krzyknęła w stronę białych psycholi oślepiając ich migawką aparatu.
Dzień był ciepły. Szamani w całym Dobie rozkoszowali się piękną pogodą.
-Ej! Patrzcie!- krzyknął Horo wpadając razem z Mortym do restauracji.
Obaj podbiegli do stolika przy którym siedzieli ich przyjaciele i rzucili przyniesioną gazetę na blat. Wszyscy przyjrzeli się miejscowemu brukowcowi o nazwie "Shaman Time". Ren przerzucił parę kartek i zatrzymał się na pewnym artykuliku. Tytułem był napis: Prawdziwe oblicze X-Laws. Do tego był krótki opis:
To ostatnio zastałam podczas wizyty u X-Laws. I ich mamy traktować poważnie? Na zdjęciu obok widniała puszka żelaznej damy ubabrana farbą, a naokoło jej żołnierzyki. Kilku patrzyło w kamerę nieobecnym wzrokiem, a reszta wciąż zaspana i niekontaktująca ze światem próbowała zrozumieć co się stało ich pani. Kładli łapy na wciąż mokrej farbie, przez co byli cali brudni. Chłopcy wybuchli śmiechem, a dziewczyny tylko pokręciły głowami.
-Ten ktoś naprawdę chce ich wykończyć- stwierdziła Pirika popijając sok.
-Masz rację. Ciekawe ile jeszcze wytrzymają- mruknęła Jun.
Reszta wzruszyła ramionami i zaczęła się zbierać do wyjścia. Gdy byli już niedaleko domu zobaczyli Yuki rozmawiającą z Sharoną i jej drużyną.
-Hej dziewczyny- zawołał Yoh gdy byli już dość blisko.
-Przyszlibyśmy wcześniej, ale chłopaki strasznie się lenili- powiedziała Anna.
Cała płeć męska jęknęła chórem "czemu wszystko na nas". Kyaoyama zaprosił gości do środka, a wszyscy jak to w domu wesołej gromadki miło spędzili czas. Chłopcy kłócili się o to kto zostanie królem, dziewczyny plotkowały na wszystkie tematy, a Hati biegał między dwiema grupami, które go rozpieszczały. Nagle zadzwonił dzwonek wyroczni u ekipy Sharony i Yuki.
-Z kim walczymy?- zapytała podekscytowana Milly i zerknęła na dzwonek.
Wszystkie dziewczyny zamarły.
-I co?- spytał w końcu Morty.
Po chwili ciszy krzyknęły:
-Drużyna Gwiazdy.
Wesoła gromadka spojrzała na swoje przyjaciółki ze strachem. Wtedy Ren przypomniał sobie o Yuki. Dziewczyna próbowała ukryć dzwonek za plecami.
-Z kim walczysz?- mruknął jakby od niechcenia.
Wszyscy skupili się na czarnowłosej.
-Właśnie przyjaciółko- dodał Ryu i razem z Choco podeszli do szamanki. Spojrzeli jej przez ramię i zamarli. Na ekraniku widniał napis: Drużyna Tres Magnifique. Gdy reszta usłyszała nazwę spojrzała zdezorientowana na brunetkę. Yuki westchnęła głośno. Końcówki jej włosów i oczy zaczęły przybierać szkarłatny kolor. Źrenice zmieniły kształt na pionowe kreski.
-Yami!- krzyknęli przerażeni.
Demonica podniosła się z kanapy i obdarzyła wszystkich obecnych szerokim uśmiechem. Szamani po chwilowej niemocy dorwali się do swoich medium gotowi do walki.
-Co tu robisz?- warknął Tao.
-Co zrobiłaś z Yuki!?- pisnął Ryu.
Dziewczyna roześmiała się serdecznie i zlustrowała ich poblażliwym spojrzeniem.
-Ja to Yuki, a Hati to nie pies tylko wilk.
Ren nie słuchając jej zaatakował szybkim tempem, a ona jednym ruchem stworzyła tarczę skutecznie się chroniąc.
-Choć Hati, chyba nie jesteśmy tu mile widziani- powiedziała wężooka.
Szczeniak posłusznie wskoczył jej na ręce i razem teleportowali się do obozu znikając w białych iskrach. Nim jednak zniknęło ostatnie światełko Yoh usłyszał jej głos.
-Bądź na tamtej polanie, o północy.
Asakura ciężko wypuścił powietrze z ust.
Wieczorem na arenie miała się odbyć wyczekiwana walka. Hoshi-gumi byli gotowi i czekali na przeciwników. Luchist czytał swoją książkę z którą nigdy się nie rozstawał. Hao pogardliwym spojrzeniem omiótł szamanów na trybunach. Gdy wzrok Asakury zatrzymał się na Jaakunie cicho się zaśmiał. Demonica bowiem na śpiku kiwała się na stopach i gdyby nie Tamamo to zaliczyła by spotkanie z ziemią. Lisica siedziała obok swojej szamanki i albo ją ciągnęła, albo popychała tak by ta się nie wywróciła. Hao wiedział że Yami spędziła całą noc na umieszczaniu zdjęć X-Laws w gazetach. Wtedy jednak przerwał głos sędziego.
-Wygrywa Drużyna Gwiazdy! Walkowerem!
-A więc je zatrzymał- mruknął do siebie.
Yami obudzona nagłym hałasem aż podskoczyła. Straciła równowagę i zaczęła spadać na kitsune. Tamamo u ostatniej chwili zwiększyła nieco swój rozmiar i złapała brunetkę. Jaakuna oczywiście nie przejęła się tym zbytnio i wtuliła się w miękkie futro lisicy. Drużyna Gwiazdy zeszła z areny.