Hejka! Wyrobiłam się! Na szczęście! Ostatnio nie mam głowy do niczego... Tu wyjazd, tu spóźniająca się paczka. No ale udało się ! Jest to chyba jeden z dłuższych rozdziałów i mam nadzieję że wam się spodoba! Miłego czytania! Ps. Przepraszam za błedy nie miałam czasu ich sprawdzić przed wstawieniem. ^^'
Piękna tarcza księżyca górowała nad uśpionym światem. Gwiazdy wesoło migały, jakby pozdrawiając się na wzajem. Delikatny wietrzyk rozwiewał przytrzymywane przez słuchawki włosy szatyna. Yoh już od dłuższego czasu przemierzał las w poszukiwani tamtej polany. Już miał się poddać, gdy po przejściu kilku kroków znalazł odpwiednie miejsce. Usiadł na trawie i spojrzał w niebo. Wtedy usłyszał coś w krzakach, ale było tak ciemno że nic nie widział. Po chwili jedna w cieniu dostrzegł parę czerwonych oczu. Yami podeszła do niego i usadowiła się obok.
-Czemu chciałaś się spotkać?-zapytał Asakura.
-Czułam że będziesz chciał pogadać- wyjaśniła z delikatnym uśmiechem.
Chłopak westchnął ciężko, bo była to prawda.
-Czemu udawałś Yuki?
Jaakuna udawała że się zamyśla, ale tak naprawdę chciała odwlec trochę odpowiedź. Wkońcu jednak darowała sobie takie gierki i przeszła do sedna.
-A czy twoi przyjaciele polubili by mnie gdybym nie udawała kogoś innego?- syknęła cicho.
Yoh spojrzał na nią zdziwiony i lekko przekręcił głowę.
-Ja chciała mieć trochę normalnych znajomych, a wy wydawaliście się tacy mili i otwarci.
Teraz szatyn zrozumiał dokładnie to nad czym tyle ostatnio się zastanawiał. Yami nie była potworem żądnym śmierci ludzi, czy kogoś innego. Chciała mieć przyjaciół, jak każdy. Chłopak objął ją ramieniem i potrząsnłą pokrzepiająco. Yami się nie opierała, a nawet wtuliła lekko w niego. Mruknęła tylko ciche "dzięki braciszku", na co dostała równie cichą odpowiedź "nie ma za co siostrzyczko".
Asakura nie wiedział czemu nagle wężooka stała mu się tak bliska, ale nie przeszkadzało mu to.
-Jutro wyjeżdżam- zakomunikowała nagle.
Chłopak spojrzał na nią zdziwiony.
-Jak to? Kiedy?- wyprostował się.
-Jutro, bo dzisiaj jest już pierwsza- powiedziała spoglądając na zegarek.
-Gdzie jedziesz?
Yami jęknęła cicho.
-Załatwić coś z tatą...
Yoh odruchowo spojrzał w górę. Że na księżyc? Jak ona chce gadać z ciałem niebieskim? Postanowił nie pytać, tylko zaakceptować.
Nagle demonica ziewnęła szroko i wystała. Była bardzo zmęczona i marzyła tylko o miękkim łóżku. Asakura zrozumiał o co chodzi, wkońcu widział ją na arenie. Pomachał jej tylko na porzegnanie i sam zaczął się zbierać. Zanim jeszcze jednak zszedł z polany zdążył za nią szepnąć:
-W co ty się znowu pakujesz?
Następny dzień był wyjątkowo spokojny. Na niebie nie było ani jednej chmurki, a letni wiaterek nie pozwalał czuć przytłaczającego gorąca pustyni.
-Tak spokojnie że aż dziwnie-stwierdził Hao rozglądając się po obozie.
Spojrzał na Yami która przysypiała na jego ramieiu. Ostatnio dużo spała, a było to związane z wyprawą do której przygotowywało się i ciało i dusza.
-Nie dotrzesz do niej- powiedziała Tamamo która właśnie usadowiła się w cieniu pobliskiego drzewa.- Nawet wojna atomowa jej teraz nie obudzi.
Lisica miała rację i Hao o tym wiedział, a to dodatkowo go martwiło.
Wierzył że dziewczyna poradzi sobie ze swoją misją, ale i tak martwił się że coś jej się stanie. Zadzieranie z kimś tak potężnym jak jej ojciec , w żadnym wypadku nie byłoby mądre. Nawet król szamanów musiałby uważać. Nie pozostało mu nic oprócz czekania na rozwój wydarzeń.
-Yoh? YOH!- krzyknęła Anna na narzeczonego.
Chłopak był w trakcie wykonywania pompek, ale po którymś razie nie poniusł się z ziemi i tylko wpatrywał przed siebie. Gdy jednak usłyszał głos narzeczonej odrazu dokończył ćwicznie dwa razy szybciej niż reszta.
Ranek następnego dnia był wyjątkowo zimny i wietrzny. Wszystkich szamanów zdziwiła ta dziwna zmiena pogody. Słońce zchowało się za warstwą ciężkich szarych chmur. Brakowało tylko by rozpadał się deszcz.
Yami właśnie mocowała się z paskiem torebki, który ciągle się rozsuwał. Wkurzona dziewczyna zaczęła cicho warczeć pod nosem i nawet nie zauważyła gdy przyszedł do niej starszy Asakura. Chłopak usiadł obok niej na ławce i spojrzał na nią z dezaprobatą. Zaraz ma wyruszyć, a ona przejmuje się jakimś głupim paskiem? Hao chwycił go i jednym szybkim ruchem pociągnął i zablokował w klamrze.
-Dzięki- zawołała Yami przyglądając się torbie.
Szatyn westchnął głośno i trzepnął ją w tył głowy.
-Za co!- krzyknęła wkurzona demonica.
-Yami...- warknął cicho, ale dobitnie.
Wężooka skuliła się lekko.
-Jak możesze być tak bestroska?- zapytał z nutką żalu.- Martwię się o ciebie.
-Przepraszam, ale co ja mam zrobić? Też się stresuje, ale nie chcę płakać.
Hao spojrzał na nią z ukosa i roześmiał się w głos. Demonica posła mu zirytowane spojrzenie.
-Nic się nie zmieniłaś, siostro- wydusił wkońcu Asakura.
Jaakuna rozumiejąc już o co chodzi także się roześmiała.
Niedługo później była gotowa do drogi.
-Uważaj na siebie- jęknął Hao.
-Mówisz to już setny raz- wywróciła oczami, ale z tylko pozorną obojętnością.- Będę, nie zamartwiaj się.
Dziewczyna odwróciła się w stronę pustyni i zaczęła biec. Obok Asakury pojwiła się Tamamo i powiodła wzrokiem za swoją podopieczną.
-Nie idziesz z nią?
-Nie, z nim musi się zmierzyć sama. Nie mogę jej wiecznie niańczyć- prychnęła lisica.
Hao wiedział jednak że jej zachowanie jest spowodowane zaistniałą sytuacją. Ona także bała się o Yami.
-Zawsze byłaś surową nauczycielką- przyznał.
Wtedy oboje usłyszeli jak ktoś woła młodą Jaakunę. Ona jednak była już daleko i właśnie znikała teleportując się w tylko sobie znne miejsce.
Do dwójki dołączył Yoh, którem z trudem udało się wyminąć uczniów brata. Długowłosy spojrzał na niego wzrokiem mówiącym "co ty tu robisz?".
-Już już ruszyła?- raczej stwierdził niż zapytał.
Tamamo skinęła głową.
-Skąd wiesz że miała gdzieś wyjechać?- zapytał podejrzliwie straszy z braci.
-Powiedziała mi wczoraj, jak się spotkaliśmy. Wtedy gdy wytłumaczyła mi czemu udawała Yuki.- Yoh wypaplał trochę za dużo.
-Jaką Yuki?- Hao spojrzał znacząco na Tamamo.
Kitsune nie zamierzała się jednak tłumaczyć i zniknęła czym prędzej w płomieniach.
Długowłosy popatrzył jeszcze raz na zdyszanego po biegu Yoh. Nie wierzył sam, gdy z jego ust wydobyły się pewne słowa:
-Choć Yoh, musimy pogadać.
Młodszy z bliźniaków kiwną głową i ruszył za bratem do jego namiotu.
Okej, rozumiem powody, dla których Yami udawała Yuki. Ale to wciąż nie zmienia faktu, że po zdemaskowaniu nie do końca zachowała się jak należy. Zamiast uśmiechać się szyderczo mogła po prostu przeprosić szamanów i wyjaśnić powód udawania kogoś innego. Jestem pewna, że zrozumieliby. Od tego są w końcu przyjaciele, nie?:)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, też chcę takiego braciszka jak Yoh*-* A w ogóle to kiedy bliźniacy się pogodzą, co?:3 Yami nie miała czasem nad tym trochę popracować?;D
Hah, też tak mam. Nie obudzę się nawet, jak mój kot stoi nade mną i drze pyszczek, żeby go wypuścić xD Jestem złym niewolnikiem...Q-Q
Nooo właśnie!:3333333 Taktaktak! Bardzo muszą pogadać:3 Aww... No i przerwałaś mi teraz, jak mam wytrzymać do następnego rozdziału? Rozmowa braci...*-* Nareszcie^o^ Mam nadzieję, że będzie ona tak długo wyczekiwanym krokiem naprzód:3
Rozdział się podobał:) I rzeczywiście długi jak na Ciebie;D
Buziaczki i czekam na next:)
I udanego wyjazdu życzę^^
Yami Yuki Yami Yuki wszystko mi się miesza.
OdpowiedzUsuńHao: Ci zawsze się coś miesza.
Cicho bądź. Nie dziwie się Hao że się o dziewczynę martwi.
Hao: Mówiłem że to chwilka słabości.
Taa jasne ze mną to samo!
Hao: Mówiłem Ci że z Tobą jest inaczej.
Jasne... Wracając. Miło że w końcu bliźniacy ze sobą rozmawiają albo zaczną rozmawiać.
Hao: I tak Yoh do mnie dołączy.
Nie dołączy i siedź cicho.
Hao: Ja wiem swoje.
Ja tak samo. Ok to lecimy do kolejnej notki.
Pozdrawiamy Marcia i Haoś.
Hao: Znów to zrobiłaś.
Dziwisz się zdenerwowałam się.
Hao: Zmień to !
Nie! Cześć :*