Dzisiaj sobota, a z nią kolejna notka. Bardzo się cieszę że podoba się wam moje opowiadanie. Niestety dzisiaj jest mój przed ostatni dzień ferii. Nie będę miała zbytnio czasu na pisanie rozdziałów na zapas. Na szczęście mam ich jeszcze trochę. W tym rozdziale nic się nie dzieje i jest jakiś nudny, nie jestem z niego zadowolona. Ale nie będę was tu zanudzać i zapraszam na notkę.
Miłego czytania!
Yami wzięła głęboki wdech. Na te wspomnienia zrobiło jej się ciepło na serduszku. Po chwili las zaczął się kończyć. Gdy minęli ostatnie drzewa, Yami zobaczyła obóz. Między namiotami przechadzali się ludzie. Kiedy dwójka szamanów była w zasięgu wzroku obozowiczów, zwrócono na nich szczególną uwagę.
-Hao-sama!- krzyknęła mała dziewczynka przytulając się do ognistego szamana- Kto to Hao-sama?
Mała wskazała na dziewczynę o przerażających wężowych oczach.
-To moja stara przyjaciółka, Yami.-oznajmił wszystkim którzy akurat przyszli
-Stara?! Jeszcze czego! Emeryt się odezwał!- oburzyła się dziewczyna zakładając ręce.
Obozowiczów zdziwiła jej zuchwałość. Jeszcze ten łobuzerski uśmieszek! Nikt przecież (chyba że mu życie nie miłe) nie mówi w ten sposób do mistrza Hao. Szamani przygotowali się na to że rozjuszony mistrz ją zaatakuje. A tu niespodzianka. Wyżej wspomniany tylko uśmiechnął się przyjaźnie.
-To może tak. Moja dawna przyjaciółka?
-Aha... czyli że teraz jestem tylko koleżanką? Tak?!
Chłopak złapał się za głowę. Przecież czego on nie wymyśli ona znajdzie na to jakieś "ale". Zaczął myśleć nad poprawieniem swojej wypowiedzi i już miał się odezwać gdy...
-Ehh lepiej nic nie mów - Yami machnęła na niego lekceważąco ręką
Chłopak spojrzał na nią zdziwiony. Cóż, takiej reakcji się nie spodziewał. Ale wtedy na znudzony wyraz jej twarzy wkroczył niebezpieczny uśmieszek. Błyskawicznie znalazła się przy chłopaku i zaczęła mierzwić mu włosy. W końcu udało mu się opędzić od szybkich rączek dziewczyny.
-Dobra starczy- zarządził- Czy przygotowaliście namiot tak jak wam kazałem?
Jego uczniowie tylko kiwnęli głowami. Hao pociągnął dziewczynę i postawił przed jednym z większych namiotów.
-Tu śpisz.- oznajmił - Ja idę coś jeszcze wyjaśnić swoim uczniom
Powiedziawszy co wiedziawczy odszedł w stronę centrum obozu. Yami bez wahania wkroczyła do namiotu. Nie było w nim nic ciekawego. Materac i coś w rodzaju szafki na różne rzeczy. Uśmiechnęła się do siebie przebiegle i zniknęła. Po chwili była już z powrotem. Przez ramię miała przerzuconą torbę wypełnioną różnymi nowymi rzeczami. Zabrała się za rozpakowywanie. Hao tym czasem wyjaśniał uczniom kilka nowych zasad. (Nie ma to jak szkolenie BHP ^^) Tymi zasadami były między innymi : do Yami jest zakaz zbliżania bez potrzeby (chyba że śpieszy ci się na drugą stronę. Usługi pogrzebowe Yami), nie zawracać jej głowy i w ogóle jej nie denerwować.
Wszystko udało mi się przeczytać i stwierdziłam tylko jedną rzecz. To jest bardzo fajny blog jaki czytałam. Bardzo fajny pomysł i prowadzenie historii która nie nudzi. Tak samo jest z główną bohaterką Yami. Obrazki też świetnie zrobione i to mi się podoba.
OdpowiedzUsuńTo tyle z mojej strony. Czekam na kolejne rozdziały.
Pozdrawiam.
Nie dziwię się uczniom Hao że aż tak zareagowali. Rozwaliło mnie słowo "emeryt" pękam ze śmiechu :) Czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Marcia
No padłam, "emeryt sie znalazl", padlam, leze i nie wstaje. No fajnie, fajnie, jeszcze muszę poczekać na nowa notke ale mysle ze bedzie warto.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Nevada.